Archiwum styczeń 2004


sty 22 2004 Bez tytułu
Komentarze: 1

moja matka jest alkoholiczka, byla nia odkad sie urodzilem, pamietam jak majac 4 lata bylem zawsze przygnebiony, wyobrazam sobie siebie samego z tamtych lat... Nigdy tak naprawde nie czulem sie bezpiecznie i przytulnie, zawsze czulem strach, codziennie wieczorem modlilem sie do boga wraz z siostra o to by mama przestala pic...balem sie ze juz nigdy nie wroci gdy nie bylo jej w domu na noc, balem sie ze cos jej sie stalo, plakalem, chcialem zasnac i juz nigdy wiecej sie nie obudzic.
Gdy nadszedl czas szkoly, czesto nie chcialem wogole wracac do domu, bylem dobrym uczniem ale to nie oznacza ze lubilem szkole, po prostu chcialem znalezc sie jak najdalej od domu, w ktorym albo panowala grobowa atmosfera, albo straszliwe klotnie, tych nie znosilem najbardziej, gdy mama czy tato rzucali sobie w twarz wyszukane obelgi. Krzyki, nawet odlosy walki, a w tym wszystkim szloch niewinnego dziecka.
Po kilku latach nastal spokoj, matka zdaje sie ze wstawila sobie zszywke (?) czy cos w tym stylu, i to pomoglo jej nie pic przez nastepne kilka lat.
Byłem szczesliwy, odczułem spokoj, bezpieczenstwo, nabralem ochoty do zycia, niewierzylem ze tak zostanie na zawsze ale cieszylem sie chwilami spedzonymi z trzezwa matka.
Mimo tego wszystkiego matka bardzo nas kocha, i sam nie rozumiem dlaczego wyrzada nam taka krzywde, moja rodzina sie rozpada, niewiem ile jeszcze utrzyma sie w calosci.
W kazdym razie wrocmy do mojej historii...
Gdy mialem 13 moze 14 lat koszmar powrocil, na pewno nie az taki jaki byl przedtem ale jednak...
Matka nie wracala do domu przez kilka dni, wiedzialem co sie dzieje ale oszukiwalem sie ze to sie juz nie powtorzy i wszystko jest w porzadku. Przypomnialem sobie czasy gdy po pwrocie do domu czulem sie jak na cmentarzu, mialem samobojcze mysli.
Sytuacja sie powtarzala i powtarza dalej, niewiem co ze soba zrobic, doroslem juz na tyle ze wiem co sie dzieje wokol mnie, ale to wszystko mnie przerasta.
Nie raz modlilem sie lezac krzyzem na ziemi we wlasnym pokoju o to zeby mama wrocila cala i zdrowa, nieraz przy tym plakalem i zawsze dziekowalem bogu gdy wracala... Zawsze chcialem jej cos powiedziec, ze sie martwilem, ze boimy sie o nia i ze ja kochamy, ale nigdy nie przeszlo mi to przez gardlo.

Jaki wniosek z tej historii ?

1 Cieszcie sie ze wasza matka jest (po prostu jest), i nie narzekajcie ze jest okropna bo nie puscila was na impreze...
2 alkoholizm to choroba tylko pozornie uleczalna i kazdy alkoholik, predzej czy pozniej wroci do swojego nałogu...

zakazane_mysli : :
sty 10 2004 Bez tytułu
Komentarze: 2

nie znosze lamerstwa, takiego podszywania sie, udawania kogos innego. Takie pierdolenie ze jest sie jakims kurwa degeneratem, nawijanie o alkoholu itd. a tak naprawde jakby wziac takego (taką) do stolika z flaszka to by uciekł do domu albo wymiekl po 3 kielonach. Takie jebane bohaterstwo, zamiast cicho siedziec to szpanuje taki na prawo i lewo, i pod publike jaki to on jest ćpun, alkoholik, nieuk

zakazane_mysli : :
sty 06 2004 Bez tytułu
Komentarze: 1

dzisiaj idac do szkoly pomyslalem sobie ze jestem nieudacznikiem, ze nic mi praktycznie w zyciu nie wychodzi... trace rzeczy materialne, trace przyjazn a miłosci i tak nie zaznaje... a jak zaznaje to... to gdy mysle ze cos mi sie udało, okazuje sie ze jestem nieudacznikiem i nie spadam na ziemie, spadam jeszcze nizej i tak za kazdym razem sie pograzam.

mam rodzine mam dom mam co jeść, co na tyłek włozyc, wszystkiego mam pod dostatkiem, w normie. Warto sie zastanowic nad czyms co ludzie nazywaja brzydota. Kiedy idzie sobie koles, widzi brzydka dziewczyne i mysli sobie "fu ale pasztet, ble" i idzie dalej. Ale co ona moze zrobic, moze sobie byc wspaniala z charakteru, madra, inteligentna i wogole, ale to nie ma znaczenia. Ja wlasnie czuje sie jak taka dziewczyna, ktora nikt sie nie interesuje bo jest nie atrakcyjna, budze obrzydzenie bo jestem niski, albo niewiem szpetny jakis. Dlatego nie chce tej milosci, ktora dla jednych jest zbawieniem a dla mnie koszmarem.

przedostatnim razem... pamietam to jak dzis, skakałem z radosci, cieszylem sie jak dziecko z zabawki, biegałem po ulicy i krzyczałem ze szczescia, bo prawie byłem w niebie... ale z nieba na ziemie jest niezwykle blisko i nigdy nie zapomne jak w jednej chwili tyle radosci zamieniło sie w hmm w pustke... Siedziałem na łozku chyba dwa dni i patrzyłem sie w dywan, zastanawiałem sie nad tym wszystkim, zadawałem sobie pytanie, co jest ze mna nie tak ? co zrobiłem zle i ile potrwa zanim o niej zapomne...

ale niezapomnialem... poniewaz ona teraz jest szczesliwa z Nim... i kazda chwila gdy ja widze, jest jakas magiczna, mam wrazenie ze wszystko umiera i krzyczy a ja moge tylko uronic łze.

Czasem słysze: co ty sie martwisz, jeszcze zobaczysz... ale te słowa gówno znacza, bo ja wiem ze zawsze bedzie źle, ze zawsze bede taki...  nic tam dla mnie nie ma

Dziewczyna z imprezy... patrze z rozlozonymi rekoma jak uklada sobie zycie z jakims innym fagasem, ehh szlag by to wszystko jebnał

no i jeszcze pozostaje wielka tajemnica z małym mozgiem, czyli jak zwykle, dziewczyna ma fajny biust etc ale mozgu jej brak, a i tak mimo to znowu zonk

w kolko to samo, cały czas fiasko, dlatego zawieszam sie w tych sprawach i zajme sie bez reszty mojej pasji, bo tylko ona mi została....

"why does my heart fell so bad ?... why does my soul feel sa bad ?"

zakazane_mysli : :