Komentarze: 1
moja matka jest alkoholiczka, byla nia odkad sie urodzilem, pamietam jak majac 4 lata bylem zawsze przygnebiony, wyobrazam sobie siebie samego z tamtych lat... Nigdy tak naprawde nie czulem sie bezpiecznie i przytulnie, zawsze czulem strach, codziennie wieczorem modlilem sie do boga wraz z siostra o to by mama przestala pic...balem sie ze juz nigdy nie wroci gdy nie bylo jej w domu na noc, balem sie ze cos jej sie stalo, plakalem, chcialem zasnac i juz nigdy wiecej sie nie obudzic.
Gdy nadszedl czas szkoly, czesto nie chcialem wogole wracac do domu, bylem dobrym uczniem ale to nie oznacza ze lubilem szkole, po prostu chcialem znalezc sie jak najdalej od domu, w ktorym albo panowala grobowa atmosfera, albo straszliwe klotnie, tych nie znosilem najbardziej, gdy mama czy tato rzucali sobie w twarz wyszukane obelgi. Krzyki, nawet odlosy walki, a w tym wszystkim szloch niewinnego dziecka.
Po kilku latach nastal spokoj, matka zdaje sie ze wstawila sobie zszywke (?) czy cos w tym stylu, i to pomoglo jej nie pic przez nastepne kilka lat.
Byłem szczesliwy, odczułem spokoj, bezpieczenstwo, nabralem ochoty do zycia, niewierzylem ze tak zostanie na zawsze ale cieszylem sie chwilami spedzonymi z trzezwa matka.
Mimo tego wszystkiego matka bardzo nas kocha, i sam nie rozumiem dlaczego wyrzada nam taka krzywde, moja rodzina sie rozpada, niewiem ile jeszcze utrzyma sie w calosci.
W kazdym razie wrocmy do mojej historii...
Gdy mialem 13 moze 14 lat koszmar powrocil, na pewno nie az taki jaki byl przedtem ale jednak...
Matka nie wracala do domu przez kilka dni, wiedzialem co sie dzieje ale oszukiwalem sie ze to sie juz nie powtorzy i wszystko jest w porzadku. Przypomnialem sobie czasy gdy po pwrocie do domu czulem sie jak na cmentarzu, mialem samobojcze mysli.
Sytuacja sie powtarzala i powtarza dalej, niewiem co ze soba zrobic, doroslem juz na tyle ze wiem co sie dzieje wokol mnie, ale to wszystko mnie przerasta.
Nie raz modlilem sie lezac krzyzem na ziemi we wlasnym pokoju o to zeby mama wrocila cala i zdrowa, nieraz przy tym plakalem i zawsze dziekowalem bogu gdy wracala... Zawsze chcialem jej cos powiedziec, ze sie martwilem, ze boimy sie o nia i ze ja kochamy, ale nigdy nie przeszlo mi to przez gardlo.
Jaki wniosek z tej historii ?
1 Cieszcie sie ze wasza matka jest (po prostu jest), i nie narzekajcie ze jest okropna bo nie puscila was na impreze...
2 alkoholizm to choroba tylko pozornie uleczalna i kazdy alkoholik, predzej czy pozniej wroci do swojego nałogu...