jest zimno... kiedy pomyslalem o niej, mimowolnie na mojej twarzy pojawil sie usmiech, delikatna i malenka oznaka radosci spowodowanej jej szczesciem kosztem mojego nieszczescia. Po ciele splynely dreszcze, dziwne uczucie, ktos wazny powiedzial mi ostatnio, ze powinienem cieszyc sie ze szczescia osoby, ktora kocham nawet mimo tego, ze przez nia cierpie. Ciezka sprawa, to wcale nie jest latwe, to jest wrecz bardzo trudne.
mam jej zdjecia, wyglada na nich przeslicznie...
wlasnie wrocila moja matka...
mam taka zasade zasade, ze nic tu nie kasuje, wszystko co pisze splywa prosto z serca.
juz kiedys o tym pisalem, ale nie moge pozbyc sie tego wrazenia....czasem mysle ze ona nie jest taka wspaniala jak mysle, byc moze idealizuje ja, i uczucie ktore sie we mnie tli, w sumie nie znam jej w 100% ani nawet w 99%, ale coz...niestety tyle ile zdazylem ja poznac, a bylo to z 17 miesiecy temu, to wlasnie tak wyglada ideał.... nie potrafie dostrzec w niej zadnej wady, marze o kazdym kawalku jej duszy i ciała, to dziwne...nigdy nie wierzylem w ludzi idealnych, w to ze istnieja, a tu nagle pojawia sie w zyciu taka istota i burzy cala moja ideologie...
milosc od pierwszego wejrzenia ? tego chyba sie nie da okreslic, bowiem od pierwszego wejrzenia moze byc tylko pożądanie....w moim przypadku bylo zupelnie inaczej, nie mam ochoty teraz o tym pisac.