dzisiaj znów przysnila mi sie K.
siedzialem na krawezniku obok przystanku, gdzies za mna stala moja rodzina, i ogolnie sporo ludzi czekalo na jakies wydarzenie, panowala atmosfera festynu.
Nagle podjechal samochod i od strony pasażera wysiadła Ona... spodziewalem sie Jej przyjazdu
była przemoczona od deszczu, usiadla obok mnie, przykryłem Ją kocem i przytuliłem.
nic innego mnie nie obchodzilo, ani ta uroczystosc, ktora aktualnie sie odbywala wokół nas, ani wszyscy ludzie, nawet moja rodzina i to ze siedzimy na krawężniku.
nie spodziewalem sie tej bliskosci, ktorą mnie obdarzyła, poczułem niesamowitą ulgę i radośc.
pozniej razem z resztą naszych przyjaciół usiedlismy gdzies na schodach
po drugiej stronie płotu szli jacys wrogo nastawieni faceci
słowo po słowie i doszło do tego że przyszli do nas
jeden z nich był ogromny, odepchnal mojego kumpla bez żadnego wysiłku, wręcz rzucił nim o płot
bałem się o K. znalazlem dla Niej schronienie w jakimś dziwnym pokoju tego budynku pod którym siedzieliśmy
wyszedłem naprzeciw olbrzymowi , mając w ręku podłużny przedmiot przypominający pałke, ale on wyrwał mi ją i zaczał tłuc po głowie i po rękach, potem bił mnie ogromnymi pięściami, miał śmierc w oczach a ja czułem straszliwy ból, moje ciosy nie powodowały u niego żadnych obrażeń
a gdy wszystko to ucichło, ciężko pobity poszedłem do tego pokoju, w którym zostawiłem K. liczyłem na to że mnie przytuli i wesprze, ale zamiast tego leżała sobie z facetem, na którego patrzyła z miłością i wyglądali jakby ta miłośc między nimi trwała już bardzo długo. Trzasnąłem drzwiami i wyszedłem, obolały, smutny i samotny postanowilem się obudzic.
może powinienem sie schowac razem z nia ?
moze to oznacza, ze wszystko co dla niej zrobie i tak nic nie zmieni, wiec powinienem to zostawic ? bez wzgledu na to co zrobie, ona i tak pojdzie swoją drogą nie zwracajac na mnie uwagi.. ?
skoro dla niej rzuciłem się do walki, w której nie miałem żadnych szans nie wywołało u niej żadnego uczucia
to może czas przestac walczyc.... nie tylko we śnie